Wizyta w teatrze niespodziewana. Przerwa w kinowym cugu. Zaskoczenie, bo nie oczekiwałem zbyt wiele.
„Hollyday” jest porządną amerykańską obyczajówką polskiego autorstwa. Boczarska nadzwyczaj dobra (po „Różyczce”, gdzie grała głównie ciałem, to duża niespodzianka). Dużo skojarzeń, niezła dramaturgia. Marylin Monroe i Arthur Miller.
(Niektóre dialogi jak wyjęte z pokoju pięćset trzydzieści siedem, a to już powoduje, że sztuka udana.
Prawdę powiedziawszy, ocena sztuk teatralnych przychodzi mi z dużym trudem. Chyba za bardzo się uzależniłem już od celuloidu.)
