
(Filmowe sobie folgowanie. Przegląd kina chińskiego.)
„Droga do szkoły” mogłaby być filmem etnograficznym nagrywanym we wczesnym ubiegłym stuleciu. Niesamowity kontrast: wioska na końcu świata (czy oni naprawdę w strojach ludowych na co dzień, czy dla potrzeb filmu?) i tygrys światowej gospodarki. Wzruszająca (może ckliwa?) opowieść o rodzeństwie, ale pachnie trochę propagandą: chiński komunizm to edukacja powszechna plus budowa mostów nad wszystkimi rzekami kraju.
(4,0/4,0)
„Go Lala Go!” nie mam z czym porównać. Nigdy w życiu na seks w wielkim mieście nie miałem ochoty. Bawię się tą konwencją. Niesamowity kontrast z poprzednim seansem. W konkursie na najbardziej nachalny product placement zwycięża Lenovo. Dodam tylko, że w swoim pracowniczym, krótkim życiu zdołałem już poznać Rose – wyrachowaną manipulantko-intrygantkę. Minęło na szczęście.
(3,0/3,0)
„A jeśli to ty” powalił mnie, mimo że późno i głodny byłem. Jeden z najlepszych filmów o miłości (filmów o miłości a nie filmów miłosnych). Do tego europejska muzyka klasyczna niesamowicie współgrająca z bardzo kosmopolityczną historią. Nie mogę się powstrzymać, Qi Shu i You Ge.
(4,5/5,0)