(Siedzieliśmy na sali nie behape)
Ona, primadonna, spóźnionna prze-pra-sza-ją-co prze-pra-sza-ją-ca.
On w oranżu syndykalny macho. O euro aria: więcej więcej, trzeba trzeba, trze-eee-eee-ba wię-ęęę-cej! Niemożliwym jest zrealizowanie targetu-uuu, bo za-aaa-braknie środków, najdroższa-aaa!
A ona serce wyrywa i łka-a-a, koloratura: Tera-aaaa-z nie ma-aaa!
(Tak to, w zaciszu sal konferencyjnych na dalekim Mokotowie, polscy związkowcy, spadkobiercy etosu, tudzież pracodawcy, radzą nad wyrwaniem kolejnego smakowitego kąska unijnej dotacji, usta napełniając szumnymi frazesami, frazesowym pustosłowiem, recytatywami frazesów.)