(Zmęczenie po tym Berlinie. Tramwaj bagażowy mocno. Obiad na dworcu smaczny, ale pięć godzin temu. Źródła coli już wyschły.)
Patrzę przez okna siedemnastki na drogowskazy nad Broniewskiego i czytam: Kraków, Wrocław, Batman. Zdziwienie, jeszcze raz. Wyostrzam wzrok. Jednak Poznań, nie Batman.
(Pora na dobranoc.)