(Wiem, że literatura naukowa nie jest prozą, ale skoro etnografia – jak chcą jej koryfeusze – jest literaturą…)
Współczesna kultura zupełnie zatraciła ideę mocy słowa. Jej przegadanie, jej przeciążenie niepotrzebnymi znakami powoduje, że przestajemy słowa ważyć. To, co mówimy ma się nijak do tego, co czynimy. Rzecz i słowo to dwa odrębne światy. (Mówimy cholera!, nie zastanawiając się, co to słowo znaczy, po prostu zestaw głosek.)
Fascynuje mnie trwałość powyższego związku, moc, która wiąże się ze słowem, jego sakralność. To, że staje się to, o czym mówię (jak w przysiędze małżeńskiej). To, że te słowa mają znaczenie.
I o tej fascynacji, wprawdzie nie mojej, ale autorki, jest ta książka.
(A. Engelking, Klątwa. Rzecz o ludowej magii słowa, wyd. Oficyna Naukowa 2010)