Na nowego Konatkowskiego czyhałem, w pamięci chowając smak jego pierwszej książki, bo drugiej już mniej. Na świeżutkiego rzuciłem się już w tramwaju. Niestety, liczba wątków i bohaterów przerosła możliwości obliczeniowe mojego mózgu. Wpłynęło to na spadek przyjemności czytania, a w konsekwencji ukontentowanie ogólne na niższym poziomie.
(Gog i Magog, metafora zachęcająca, choć niewykorzystana, w przeciwieństwie do Abla i Kaina, metafory wykorzystywanej nader często, tu też.)