Znowu tania książka na Koszykowej, znowu książki „ha!artu”: narracja strawna, sprawna i tania.
Fabuła „Zakrętu hipokampa” Millera przypomina nieco fabułę jednego odcinka serialu. Dobry lekarz trafia na prowincję. Złą prowincję (dobrą – to temat już wykorzystany w „Przystanku Alaska”.) Czyta się lekko, chwilami nawet jest lirycznie i onirycznie, odwołania do Szczuki obecne (to chyba obowiązkowe w książkach „ha!artu” odwołać się do Szczuki, Janion albo choć Masłowskiej).