Czytałem w tramwaju, nie bacząc na wywoływane przez moją lekturę emocje (miła starsza pani w dziewiętnastce: Taka gruba książka to chyba z siedem dych kosztuje? Sześć dych poinformowałem uprzejmie.) Na moim nocnym stoliku już czeka nowiutki zieloniutki Dehnel (a po „Lali” apetyt mam na jego prozę).
Strony 899-848 okazały się być dość obrzydliwą epopeją o onanizmie z elementami różnych filii. O ile dobrze rozumiem, miał to być obraz rozpadu głównego bohatera, niemniej w ankiecie na najgorszą scenę erotyczną, ten cały rozdział „Łaskawych” zasługuje na pierwsze miejsce.
(Jakkolwiek, lektura całości warta jest wspomnianych powyżej sześciu dych.)