(Wbrew zapowiedziom nie jest to film miłosny. A więc, drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy, gdy ściskacie w rękach bukieciki z różyczek, frezji a może nawet liście z najbliższego parku, dyskretnie wycofajcie się z kina, nim będzie za późno).
Kino brutalne. Brutalne choć Bruce’a Lee brak. Brutalne, bo w sposób naturalistyczny pokazuje to, co dzieje się pomiędzy ludźmi, ten dramat pełen namiętności, osamotnienia i lęku.
(Wysmakowane zdjęcia. Klimat znany mi z kina japońskiego. Nie daje odetchnąć. Nie daje się otrząsnąć.)