Mam ochotę na ES.
Silną chęć na ukojenie w jego słowach chmurzastych.
Na uspokojenie, na odetchnięcie od dnia nocy dnia nocy i tak dalej.
Bo właściwie
co robić teraz, gdy się spadło z chmur na wielkie ziemi tej pustkowia? Co robić teraz gdy się skończył cud?
(a może:
wymódlmy razem go od nowa?)