(Było około godziny 20. Na Av. Louise w okolicy numeru 450 podszedł do mnie mężczyzna o pogodnej twarzy Karola Marksa)
– Do you speak English?
– …yes…
– I’m an artist. (wyciągnął kilka bohomazów rysowanych długopisem na biurowym brulionie i sygnowanych nazwiskiem). One is four euro. Would you…?
– No, thank you.
(Odwrócił się urażony, mrucząc coś pod nosem.)
(Boże! A jak to był van Gogh albo Norwid?)