dziennik 68/25

Roztocze, sierpień 2025 r.

Środek sierpnia na Wyżynie (2)

1.

Znowu opowiada Dziecko prawdy z Pobożna: Niemcy nadejdą i wygonią nas z domów.
Zaiste, już się wydarzyło: Jo. w domu na Wyżynie podaje Kartoffelsalat.

2.

Koło południa po grzbiecie rżysk, wjeżdżamy w pola kwitnącego tytoniu.

3.

Redaktor W., ten od brydża, był również autorem wielokrotnie wznawianych przewodników po Roztoczu.

Teraz żałuję, że nigdy do nich nie zajrzałem, choć cyklicznie dawał je w prezencie I. i H. Roztocze wydawało się wówczas odległe, bo i Wyżynę znałem bardzo pobieżnie, ograniczając się do jej zachodu i północy, paru stałych wybranych dróg, których nauczyłem się na pamięć.

Niebieskim szlakiem idziemy do Szumów. Ulegamy pokusie jagód. Tanew jest rześka. Moja aplikacja wyłapuje:

sosnówkę,
muchołówkę szarą,
czubatkę,
grubodzioba,
kowalika,
rudzika,
bogatkę,
czarnogłówkę.

4.

Każda kraina – dobrze o tym wiemy z Południa – ma swojego patrona, który otacza ją opieką a mieszkańcy odwdzięczają się świętymi obrazkami i legendami. W tym skrawku świata czczą akurat świętą Korę.

5.

Ciekawe, czy ulubiona malarka Ka. jest teraz tutaj? – zastanawia się A., ale jej fejsbuk podpowiada, że nie, że już nie Szczebrzeszyn.

Pozwalamy się prowadzić nawigacji i wyobrażam sobie, że jestem Magellanem Wyżyny (ustaliliśmy przecież wcześniej, że Piaski to Aljezur).

I mijamy te nieznane pagóry, zżęte zboże, bele słomy, sejmy złotych siewek, podupadłe cmentarze we wsiach, o których nie mieliśmy pojęcia. Zanurzamy się w głębinę Wyżyny, wieże wiatraków: skyline z La Manchy, gęste lasy, drogą tak boczną, że żadnego „Dino”.

I piękna jest ta Wyżyna. I rację ma Czechowicz, i Arnsztajnowa, i Łobodowski, i wszystko jest poezja.

Po zachodzie słońca pojawia się wreszcie, od południa, nie znam go z tej strony, z osiedli, z kominów, z linii wysokiego napięcia – Lublin.

Dodaj komentarz