dziennik 1/24

Kometa z augsburskiej „Księgi cudów”, po 1552, źródło: pinterest.com

Dzień ostatni, dzień pierwszy

1.

W Nowy Rok słońce nie wstało. Coś ciemnego, siwego wisiało nad miastem, jak jakiś prehistoryczny megawron. Na obiad była lazania, najlepsze danie na tę porę roku, którą na Nizinie Mazowieckiej, nazywamy Czeluścią.

2.

Dziwne, że w kraju, w którym większość świąt zamienia się w łzawe uroczystości, to akurat, w którym powinno się dumać nad swoim Sein-zum-Tode, obchodzone jest z radością i fajerwerkami. Jakbyśmy klęskę upływającego czasu brali za zwycięstwo.

3.

Dorasta się do wieku, w którym będę grał w grę uchodzi za optymalny sposób spędzenia ostatniego wieczoru, pierwszego poranka roku. Budujemy z Dzieckiem miasta, zakładamy ogrody i uruchamiamy fabryki. Jedynie kościoły utrudniają rozwój („Akropolis”, a zwłaszcza „Moje miasto”, okazują się grami antyklerykalnymi).

4.

Ksiądz w kościele (prawdziwym, nie w grze) sugeruje w kazaniu zerwać z drobnomieszczaństwem.

2 Comments

  1. Jezusmaria! Demoniszczepiekliszcze! Pičovinakokotina! – CZELUŚĆ!!!! czułem podskórnie, fizycznie, naocznie, że to ona ale nie potrafiłem jej nazwać choć owej Niziny dzieciecięm…

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Panodespresso Anuluj pisanie odpowiedzi