
Sobota
Pobicie motorniczej przy stacji centralnej. Bohaterstwo prawdziwych Polaków objawia się teraz walką o wolność przeciwko kawałkom materiału na twarzy (naryjki – takie ładne słówko). Za wolność naszą i waszą to robią. Wszystko sprowadzone ad absurdum.
Grupa modlitewna na fejsie, jedna pewnie z wielu. Bóg tu jest prestidigitatorem. Kolejne prośby o modlitwę za zapowietrzonych: w komentarzach poniżej pewność, że nie ma wirusa. Solipsyzm. To tylko takie złudzenie choroby, katar, cięższe przeziębienie.
W cukierni na Staffa o szyby deszcz dzwoni. Zobacz jakie ładne faworki. Ale one nie za szkłem. Zobacz jak zarazki skaczą po nich. To poprosimy coś zza szkła. Kocie języczki być mogą.
Marcin Napiórkowski na twitterze o twitterze: więzi nas w kilkunastosekundowej pętli teraźniejszości. Polityka pozbawiona zostaje jakiegokolwiek dłuższego horyzontu czasowego, nawet komunikaty o zarażonych migają o dziesiątej trzydzieści a potem topią się w nawale innych. Liczą się krótkie hasła, repliki, bon-moty. Z zarazą radzą sobie ci rządzący, którzy są ponad tym (Angela Merkel i Jacinda Ardern nie korzystają z twittera).
Niedziela
Mży. Nie wychodzimy z domu. Kościół, w którym byliśmy tydzień temu, dzisiaj stoi na naszym stole.
Planowane podróży, ucieczki z tego miejsca, w którym się znaleźliśmy (nie chodzi o zarazę, chodzi o Polskę).
Dwa odkrycia jednego dnia. Nell Dorr i Nicolas Yantschevsky (Janczewski?). Do tego ostatniego, październikowego (zdjęcie powyżej) jeden z ulubionych blogów dopisuje słowa proroka Jeremiasza: Przeszedł czas żniw, skończyło się lato, a myśmy bez pomocy, trafnie podsumowując sytuację epidemiologiczną w kraju.
Wieczorem doniesienia o szpitalu polowym na stadionie. Powtórka zdjęć z Bergamo i Madrytu, skutki niebywałego zaskoczenia, które nie miało prawa być zaskoczeniem.
Poniedziałek
Dziecko nie idzie do przedszkola. Wstaje, co dziwne, wcześniej i mówi, że bardzo chce, bo to może ostatnia okazja chodzić do przedszkola tej jesieni.
Powrót do urzędu. Z pokoju buduję sobie izolatorium. Nastawiam kawę i czekam do szesnastej.
