
Czwartek
Niech jedzą jabłka, bezczelność władzy przestaje być śmieszna, gdy za chwilę przestawisz stronę i oglądasz kolejki w słocie do testów, karetki, które zawracają. Niech jedzą jabłka: gdyby ktoś jeszcze miałby ich rozliczyć, ale uczyłeś się historii, wiesz, że w Polsce, znaczy nigdy.
Powrót robotników na rusztowania powitaliśmy z nieukrywanym entuzjazmem jakby rzeczywiście byli ozdrowieńcami.
Kończą się rydze, bo w górach spadł śnieg – mówi starsza pani w masce pod halą. Mówi tak przekonująco, że kupuję dwa pudełka i czekam na śnieg.
Hala szczęśliwa.
Wieczorem ogłaszają czerwoną strefę. „Globalny kryzys” Parkera uczy, że dżuma, ochłodzenie klimatu albo susza nie wystarczą by nastąpiło nieszczęście, do tego potrzeba władcy: zbyt ambitnego, zbyt głupiego, zbyt ufającego we własne wybranie. Dokładnie takiego jak u nas teraz.
Znowu będą memy i znowu – ufam – będą rogaliki z różą.
Piątek
Obudziłem się o szóstej i pomyślałem, że na pewno straciłem smak i węch. Dla uspokojenia polizałem się w rękę. Była słona jak zazwyczaj.