
W istocie malarz nadał obu ludzkim hipostazom Trójcy rys „charakterystyczny”, najpewniej za wzór biorąc szlachetne i poważe fizjonomie żydowskich mieszkańców sztetli z Podlasia lub Lubelszczyzny (s. LXVI).
Sprawdzam w księdze pamięci, sprawdzam w listach ofiar na stronie waszyngtońskiego muzeum, nie ma Buchbinderów z Radzynia (może jeden, ale nie z nazwiska, tylko z zawodu – introligator). Są za to na listach śmierci z łódzkiego getta, gdzie nie podano miejsca urodzenia.
Trzeciego września czterdziestego drugiego, spośród Żydów radzyńskich ostał się jeden: namalowany jako Bóg Ojciec w kościele parafialnym. Sam Buchbinder, jak i pozostali Żydzi zostali na wiele lat wyparci i zapomniani: tak bardzo, że podwórko milicyjne wyłożono macewami a synagogę zamieniono w wytwórnię lemoniady, burząc ją w latach, kiedy zaczynało się mówić o sekretnych mieszkańcach małych miasteczek. Jeśli Buchbinder wrócił, a zdarzyło się to ze sto lat po jego śmierci, to przede wszystkim w opowieściach, że był przechrztą, to znaczy odwrócił się od tamtego wiarołomnego narodu i stał się Polakiem.
Bóg jako rabin patrzył na to i kiwał siwą brodą.
Nie twierdzę, że to, coś zmienia w mieście, w którym zapominasz, że istnieli Żydzi, a co niedzielę albo częściej patrzy na ciebie żydowski starzec jako wyrzut sumienia. Więc choćbyś był zajadłym antysemitą (co nierzadkie tutaj jak w każdym Pobożnie wschodniej Polski), w niebie wyobrażasz sobie właśnie Jego.
Wiem to, bo moja wyobraźnia religijna kształtowała się uważną obserwacją kościoła Trójcy. Byłem jak jeden z inwentaryzatorów wspaniałego katalogu z Instytutu Sztuki: omiatałem wzrokiem każdy szczegół. Jak palec, który Chrystus, ów młody Żyd obok starca, trzyma na swoim sutku. Uczyłem się tego wnętrza nawet w noc wigilijną, gdy proboszcz opowiadał o umieraniu Rembrandta (według Brandstaettera).
I powiem Wam, trudno wyzwolić się spod wzroku żydowskiego starca.
***
Dwutomowe dzieło pozostaje dla mnie fantastyczną lekturą. Rozkoszuję się takimi inwentaryzacjami jak najczystszą poezją. Jakby ktoś porządkował moje poznawanie świata, więcej: moje szczęśliwe dzieciństwo.
Ten palec – moim zdaniem – wskazuje krzyż, który Jezus trzyma. Zawsze tak to widziałam.
PolubieniePolubienie
ja ten związek z krzyżem zauważyłem gdzieś tak po pięciu latach wpatrywania się.
PolubieniePolubienie