Obudziłem się w poniedziałek ostatniego tygodnia maja przegrany. Mniej więcej co cztery lata budzę się w ten sposób (poza chwalebnymi entuzjastycznymi wyjątkami) i dziwię się, że ja w tym kraju też się znajduję. (Tyle napisano o przyczynach, ale nikt chyba nie zająknął się, że w ostatnim tygodniu rządzący użyli broni ostatecznej: figury Żydów, których sprowadzi opozycja. Te miasteczka pogromowe, nierozliczone opowieści o złocie znajdowanym w piecach, macewami brukowanych uliczkach – myślę, że ten argument miał tam duże znaczenie. Obronili Polskę. Dobrze tej Polsce tak! Niech ma!)
Postanowiłem wobec tego skupić się na rzeczach drobnych, fragmentach rzeczywistości, z dala od Polski (choć w Polsce).

(Julia Margaret Cameron, Daisy, 1864, Metropolitan Museum of Art, źródło: https://www.metmuseum.org/art/collection/search/268714)
Dzień pierwszy:
Lawendy na Rozdrożu
Miłość w peoniach, co ucieka przed deszczem.
Dzień drugi:
Opadanie akacji
Zielone kiście kasztanów
Smutek psa przed szkołą
Dzień trzeci:
„Daisy” Julii Margaret Cameron (podobna do M.)
Fioletowe płatki na Elbląskiej
Dzień czwarty:
Sianokosy na Wyżynie
Trzmiela lot nad irysami

1 Comment