23. Gilberta
A tymczasem oddalałem się, unosząc na zawsze (…) obraz rudowłosej dziewczynki o twarzy usianej różowymi plamkami piegów, trzymającej w ręku łopatkę, która śmieje się, mierząc mnie przeciągłym spojrzeniem (M. Proust, W stronę Swanna, s. 176).
W czasach elektronicznych nie ma już takich długich wspomnień.
24. Tęsknota
Tej zimy czułość jest w aptekarskich dawkach. Podobnie jak śnieg, nie krzycz na mnie. Ja nie krzyczę, tylko dużymi literami zapisuję, bo zera i jedynki porywają nam komputery.
25. Kopytka
Ostrzega mnie N. (nowa postać w pokoju), abym koledze-mormonowi nie wspomniał przypadkiem, że Dziecko dostało w przedszkolu – na Dzień Babci i Dziadka – rolę diabełka. Na wszystkich zdjęciach ogląda z ciekawością swój błyszczący ogon, kopytek brak, do wieczora piekielna czerń na czubku nosa.
26. Klerycy
Dwaj klerycy nad goframi rozprawiają w kawiarni. Znowu zaczyna padać śnieg, sanki parkują, ciepło rozchodzi się z pachnącej drewnem kozy. Poznaję ich po topografii, o tym jak o niej mówią: że mijasz konkatedrę i dochodzisz tam, gdzie są relikwie błogosławionego Edwarda. Kto oprócz kleryków wie, gdzie jest konkatedra (nie jestem klerykiem).
Mogliby nie zamawiać gofrów, lepiej pasowałby obrazek jak grają w szachy albo karty. O dusze.
27. Pamięć
Dzieci Holokaustu idą pierwsze – trwa dyskusja wśród stowarzyszeń, kto po kim składa kwiaty. Pani ambasador w górze z futra – nigdy nie widziałem tyle zwierząt na jednej osobie – jednak po wieńcach od rządu (Repnin by nie pozwolił). Może nie jest zbyt zimno, ale mróz łapie za małe palce u nóg.
Stoimy pod pomnikiem, załatwiając własne interesy przy pomocy imion, których nikt nie wymieni, i wzywając Boga, który wtedy zasnął.
28. Bomba
Tykanie, cały dzień tykanie. Plotki, domysły, fantazje. Wigilia święta republiki, szafoty już ustawione, na placu Zgody pierwsi gapie. Taka wielka potrzeba – w mojej elektronicznej bańce-bajce – żeby odzyskać teraźniejszość. Samo czekanie warte było więcej.
29. Rajzefibra
Deszcz będzie – zapowiada A. Pakuję więc szarość na Południe. Dziecko w ryk, bo zabrano mu „Maszkę”. A sam wiem przecież, że szczęście bywa elektroniczne.