
(Pomnik Bieruta w Lublinie, odsłonięty w 1979 r., (c) NAF Dementi, Archiwum Ośrodka Pamięć i Przyszłość, źródło: teatrnn.pl)
Od tygodnia trwa ciepła pogoda, która sprawia, że tegoroczna wiosna, aczkolwiek spóźniona, staje się niebywale piękna. Wszystko naraz zielenieje, kwitnie – czyniąc wrażenie gwałtownego wyzwolenia się wewnętrznego piękna i życia w przyrodzie (Bolesław Bierut, 11.05.1947, s. 157).
Cyrankiewicz z biografii Lipińskiego to był smakosz życia: czasem cynik, czasem sceptyk, ale przede wszystkim oportunista.
Co innego Bierut. Materiał na komunistycznego świętego, nie męczennik, ale wyznawca. Cichy i pokornego serca, wieczorami czytający akta w sprawie oskarżonych, którym odmówi łaski. Znawca architektury. Asceta.
A może – głośno się zastanawiam – ten wstrzemięźliwy styl życia wynika z miejsca urodzenia? Wiecznie melancholijnego Lublina? On też stamtąd, on taki sam.
Różnice między oboma portretami widać w samej książce: Bieruta nie da się poznać, zauważa autor. Nie da się znaleźć dla niego odrobiny sympatii.
