Dziennik. O tym jak wniosłem kaszkę do sejmu

Te wieczory, kiedy nie możesz po prostu przydreptać do domu, bo Polska. Ale obowiązki obowiązkami: Dziecko musi kaszkę. Więc prześwietlają kaszkę w wielkim urządzeniu, a jeśli trzeba, panie strażniku marszałkowski, mogę złożyć następujące wyjaśnienia:

Nie dla sztywnych chłopców narodowców kaszka. Wyrośli nam pięknie na brunatnej milupie.
Poseł M. też nie dostanie kaszki. Kaszkę ma w czaszce, więc po co dokładać.
Opozycji, takim chucherkom, nie pomoże kaszka.

Robi się smutno od tej kaszki. Autor bloga wychodzi do domu z przeświadczeniem, że nadciąga autorytaryzm. Ogląda na przystanku ten fragment (tutaj) i tak, wie już, widział te twarze dzisiaj w sejmie. A jeśli tak, to ten blog jest zapisywaniem nastroju początku lat trzydziestych XX wieku.

(14.12.2016; znowu to przepisywanie: w sobotę rano wróżby po części się już spełniają)


Dodaj komentarz