(Luigi Crocenzi (nieprawdopodobny fotograf, s. 48), Borgate romane, 1947, źródło: pinterest.com)
Wszelkie działania przedsiębierzemy celem zaimponowania komuś: chociażby samemu sobie (s. 145)
Kiedy kolega rzucił mi, wychodzącemu z pracy, że jest nowy Jarosław, zamiast jechać do optyka po okulary A., wysiadłem przy uniwersytecie i pobiegłem do księgarni. Ach, jaka odmiana od Maryjki. Lubię Jarosława, nawet, gdy bywa niemożliwy, jak wtedy, gdy rozwodzi się z zachwytem nad Edwardem Gierkiem. Za chwilę bowiem opowiada o Piazza Armerinie i opisuje Wyspę, na którą, dzięki niemu, trafiłem.
Ba, czasem wystarczy jedno zdanie, takie jak to wypisane na początku. Po raz kolejny Jarosław mówi coś o mnie (na tym polega ta przedziwna relacja między autorem a czytającym; dopiero autor uświadamia czytającemu rzeczy, na pierwszy rzut oka, oczywiste).