Kiedy pisałem o zombie, to był to taki żarcik, bardziej wrażenie odczytywane z mimiki interlokutora (dokładniej: z jej braku) niż z myślenia na serio. Tymczasem na początku arcyciekawej książki Marcina Napiórkowskiego czytam: można powiedzieć, że polską politykę pamięci zza grobu uprawiają upiory (s. 26) i tamże, nieco dalej: wykluczony i nieopłakiwany trup w świecie tym pozostaje. Do kultury, polityki i zbiorowych wyobrażeń przenika pod postacią upiora (s. 42).
W tym antropologicznym (właściwie: tanatologicznym) kontekście, autor proponuje odczytywać spory o powstanie warszawskie. Ale przecież, hola hola, to samo można mówić o Smoleńsku. Ach, te przeczucia autora bloga: rządzą nami zombie.
Na marginesie: czytając opisy zbrodni na Woli, przychodzi mi na myśl Aleppo. Teraz my stoimy za rzeką, patrząc na cierpienie i nie robiąc nic.
Napiórkowski proponuje odczytywanie historii pamięci poprzez dwie metafory. Wynotowuję to sobie skrupulatnie, skoro tym właśnie zajmuję się zawodowo. Pochód i kondukt. Pochód, który wiedzie ku przyszłości i nie ogląda się za siebie. Kondukt, który rozpamiętuje zmarłych i nie chce ich porzucić. Im bardziej władza obstaje przy jednym albo drugim, z tym większą siła reaguje społeczeństwo (zostawmy powstanie, czy nie tak samo dzieje się z pewną katastrofą lotniczą. Pochód zderza się z konduktem. Męczeńska śmierć wygładza jego [bohatera] niedoskonałości i nadaje mu na wieki rys heroizmu (s. 311)).
Na marginesie: czy można zbudować państwo wyłącznie na idei konduktu. Czy można rozdrapywać, rozpamiętywać w nieskończoność? Myślę sobie w takich chwilach, że najdonioślejszym wydarzeniem w powojennej historii Polski był list biskupów polskich do niemieckich. Jakiego hartu ducha i odwagi wymagał? (Co się stało dzisiaj z listami biskupów?)
Ostatni rozdział książki Napiórkowskiego jest jakby odrębnym esejem o spacerowaniu. Trochę tu nie pasuje, ale dla potrzeb prywatnych, przydaje się bardzo: miasto ma swoje ukryte reguły. Wpływają one na nasze postępowanie, nawet jeśli zazwyczaj nie jesteśmy świadomi ich istnienia (s. 402, czy to nie jest to, o czym piszę, jeśli chodzi o sposoby fotografowania, tutaj?)
Wieczorami czytam Dąbrowską z czasów powojennych, która naocznie potwierdza to, co pisze Napiórkowski o pamięci i przeciw-pamięci.

1 Comment