Spodziewałem się, że kiedyś nadejdzie w końcu dzień, w którym stracę przyjemność. Dzisiaj. Pozostał obowiązek: lista zakupów w telefonie. Toteż obojętnie spoglądam na stosy kolorowych jabłek, na paletę dyń, mijam sery, które kiedyś by mnie zatrzymały i takież wędliny. Nie interesuje mnie przyglądanie się i obwąchiwanie. Nie przebieram między mango i granatami. Jest przenikliwe zimno a Jo., nie wiedząc nawet, że rozmawia z zupełnie kimś innym, zabiera w torbach wrzosy i marcinki. Rydzów nie ma już drugi tydzień.
Nie mogę pojąć, że rok temu taka w tym miejscu radość (tutaj).
(15.10.2016)