Upały tu. I co z tego, że upały, skoro to tu?
Najbardziej niepocieszone jest Dziecko, spragnione głasków, wychyla się z wózka, przymila i łapie wzrokiem. We Włoszech działało w jakichś osiemdziesięciu procentach, zaraz był uśmiech albo bimbo! albo pokazywanie języka, w najlepszej wersji – chwyt za stópkę. Tu działa rzadko. Przypominam sobie szybko dlaczego tu tak ponuro, dlaczego uciekam z tu.
Najchętniej wymieniać głaski chcą właściciele piesków, opowiada A. Dziecko podziwia pieska, a oni zatrzymują się, uśmiechają i chwalą Dziecko, że ładnie lub że ładne.
Od ponad dziesięciu dni nie czytam wiadomości. Lepiej, ale i tak dopada mnie duszna atmosfera, jakiś minister w radiu. Ciężko wziąć się za pisanie bloga: nikt nie rozumie blogerów, sami siebie zresztą też nie. Chodzi przecież tylko o korespondencyjną wymianę głasków (13-15.09.2016).