W pierwszy poranek września wysiadam z metra. Słońce zza hotelu prosto w oczy. Jakaś kobieta słusznie apeluje Przebudźcie się!
Kawa w kręgu. Ola jako jedyna robi dobre kanapki, czytam na etykiecie. Między kawą a serem korycińskim dzwoni nadurzędnik. Potem przychodzi W. i mówi, że cokolwiek tutaj robimy jest pozbawione sensu. Burzy mi w ten sposób cały wycyzelowany plan zakrywania istoty rzeczy drobnymi przyjemnościami, krótkimi anegdotkami, zapiskami do dziennika:
patrzę w lustro pięć razy do roku, u fryzjerki. Zawsze staram się zamykać oczy (01.09.2016).