Marc-Antoine Mathieu, Bóg we własnej osobie, Kultura gniewu 2015

(źródło: onet.pl)

Kiedy już zupełnie o Nim zapomnieliśmy, nagle się pojawia. Właściwie nie wiadomo, co z Nim zrobić. Osądzić zamiast nas? Wykorzystać marketingowo? Umieścić w teleturnieju lub w wielkim zderzaczu cząsteczek? A może lepiej, żeby jednak zniknął? Tak nam się wygodnie żyło do tej pory.

To czysty przypadek, że po „Ziarnie i krwi” sięgnąłem po ten komiks, ale mam wrażenie, że on dopowiada coś, czego u Dariusza Rosiaka nie było. Jego rozmówcy ciągle napomykają o Europie, która zdradziła, która pozbyła się religii, która nie reaguje na bluźnierstwa, bo jest jej to najzupełniej obojętne. Francuska obrazkowa opowieść o pojawiającym się z nagła Bogu pozwala przyjrzeć się Europie od środka, w miejscu, gdzie po tylu wiekach dla Boga miejsca nie ma.

Apateizm, duchowość, która jest wydmuszką, telewizyjne ogłupienie – obraz Europy zarówno w komiksie, jak i w naszej rzeczywistości nie jest szczególnie wesoły. (A jeśli ktoś uważa, że nad Wisłą jest inaczej, lepiej, ten niech pomyśli o politycznym wykorzystywaniu Boga, ocierającym się o bluźnierstwo).

Nie sądziłem, że zamiast tomów rozważań pisanych pięknie albo ciężko, może być jeden komiks, akurat na Adwent, kiedy śpiewa się, żeby przyszedł.

Dodaj komentarz