Mille feuille zostało spakowane na wynos. Małe tornada liści co jakiś czas uderzały w wózek. Jaki ładny – powiedziała wychodząca z kawiarni para.
Walczyliśmy z wiatrem i płaczem, tudzież z ochotą na ciepłą kawę i na mille feuille w brązowym papierze. Pod kościołem Zygmunta nie dało się inaczej. Można było tylko Beethovenem. Przechodzący ojciec pokazał nas dwójce swoich dzieci. Beethoven działał cuda.
Zatrzymaliśmy się pod gołymi drzewami na Zjednoczenia i rozpakowałem ciastko (08.11.2015).
