
Dobrze, że się zaćmił. To było praktyczne. Niby taki super a właził bezczelnie do łóżka. Dziecko, niedziecko, tymi swoimi błyszczącymi paluchami grzebał w powiekach. A potem nagle święty spokój, noc. Niestety jak już się z nim zrobiło całkiem ciemno, to znowuż zorza i kołysz go, kołysz.
Mało astronomiczne miewam teraz skojarzenia (27/28.09.2015).
