Oprócz godzin, o których imionach była już mowa na tym blogu (tutaj i tutaj), jest jeszcze ta niezwykła, nienazwana godzina, której istnienia, do sierpnia, głównie się domyślałem. Kiedy nic nie jest do końca obudzone, nie wiesz jaki dzień się wykluje, przedziwne światło spada na nielicznych przechodniów a ziemia pachnie wilgocią. Łatwo ją przespać albo w biegu nie dostrzec jej, godziny rosy, przymrozków i szadzi.
Targ o nienazwanej godzinie. Pierwsze kłótnie. Handlarki wykrzykują do siebie przepisy. Ciągną wózki z dyniami. Nad słychać ptaki.
(19.09.2015, rano)