Dlaczego polscy biskupi nie słuchają papieża Franciszka? Mylą się ci, co szukają jakichś głębszych przyczyn. Biskupi majstrują przy rozmnażaniu płciowym, a wie to każdy, nie tylko erotomani i nimfomanki, że rozmnażanie płciowe i okolice to czynności na tyle absorbujące uwagę, że nie spostrzega się wszystkiego innego,
na przykład zmiany w traktowaniu człowieka. Franciszek pojechał do Ameryki Łacińskiej mówić o godności każdego i mówi o tym do strażników więziennych w ten sposób: Macie (…) zadanie podnoszenia a nie poniżania, przywracania godności a nie upokarzania, dodawania otuchy a nie dręczenia. Ten proces wymaga porzucenia logiki dobrych i złych na rzecz logiki skupionej na pomaganiu osobie. I Franciszek idzie w te głębokości, gdzie brak otuchy: do więzienia, do dzielnicy biedy, do szpitala.
Biskupi nie idą tak nisko, biskupi mówią ze szczytu. Jasnogórskie wzniesienie, twierdza otoczona murami to doskonała metafora Kościoła w Polsce. Mówi się ze szczytu, ze szczytu się potępia i szantażuje przedstawicieli państwa (inna sprawa: oni sami dają się szantażować). Nawet żeby udzielić komunii wiernym, trzeba obejść mury aż do bramy i dopiero wtedy można zejść w tłum. Między szczytem a ludem dobre dziesięć metrów.
Choć kwestia zapłodnienia pozaustrojowego i jego moralności nie jest, podobnie zresztą jak kilka innych problemów etycznych wynikających z rozwoju medycyny, kwestią tak jednoznaczną jak aborcja, biskupi powinni mieć na ten temat swoją opinię. Powinni ją również wyrażać, lecz – tu jest kwestia fundamentalna – tak, aby szanować drugiego człowieka. Język biskupów nie jest językiem ani Franciszka, ani chrześcijaństwa, jest niczym innym jak właśnie mową ze szczytu.
To nie jest wasza wina, że aby się jedno z was narodziło, to kilkadziesiąt innych dzieci musiało zamrzeć albo być zabitych – biskup Dzięga na tym szczycie osiągnął szczyty językowej obrzydliwości i manipulacji. Czy nie powinien wsłuchać się w to, co mówi do niego i jego współbraci Franciszek: codziennie odnawiajcie poczucie, że wszystko darmo otrzymaliście, poczucie bezinteresowności wyboru każdego z was – nikt z nas nań nie zasługuje – i proście o łaskę, aby nie utracić pamięci, by nie czuć się najważniejszymi? Jak, będąc na szczycie, można nie czuć się najważniejszym?
(Chętnie uruchomiłbym akcję: Stop obrzydzaniu chrześcijaństwa przez polskich biskupów!)

1 Comment