Skoro niebo wisiało nisko, prędzej czy później, musiało spaść, rozumował autor bloga, ale to dopiero później.
Teraz kupował bez u niemiłej staruszki (wydawało mu się, że od tego poniedziałku staruszki popadły w butny triumfalizm). Spiesząca się kobieta przed nim miała tylko pięć złotych. W takim razie będzie bez piwonii, powiedziała nieprzekupna przekupa, wyciągając pączek spośród konwalii. Z piwonią sześć.
W końcu spadło. Wracali do samochodu i napotkali jeża. Jeż był zdenerwowany. Nie udzielili mu azylu i z ambasady Chin Świętojerską przemaszerował do Ogrodu Krasińskich. Fukał i fuckał:
Od poniedziałku miało być tak pięknie, obiecał, a bez przerwy leje.
(26.05.2015)
