Dziennik. Wróżbita

Wróżbita siedział w trzydzieści trzy i przypominał Gandalfa. W ręku ściskał reklamóweczkę z lekami albo jeszcze czymś innym. Był nieco wstawiony, ale może to wcale nie etanol go zamroczył, ale jego własne halucynacje. (Wróżbitom takie rzeczy się wybacza).

Kiedy ustąpili jej miejsca naprzeciw, wróżbita nachylił się i uśmiechnął szelmowsko. Będzie dobrze – powiedział. Io tanto – dodał po włosku (dar języków zdarza się wróżbitom). Uczynił przy tym coś w rodzaju gestu błogosławieństwa. Wszystko pasowało: wróżbita, czarodziej, biskup.

Pani się nie gniewa? – zapytał wstając. Widać teraz, że wracał, wprost na Włościańską, z szamańskiej podróży. Kobieta, która już przedtem polowała na miejsce, szybko przysiadła, przyglądając się jej krytycznie (12.05.2015).

Dodaj komentarz