Para Niemców w kierunku Chomiczówki. Spoglądają na mapę, mają pewność turysty, który zaraz zobaczy Luwr albo Koloseum. A więc kolejni1 cudzoziemcy z premedytacją jadą na manowce. Biorę pod uwagę możliwość Mona Lisy przy ulicy Aspekt.
–
Idziemy przez Plac Teatralny (ładnie brzmiąca nazwa dla dużego parkingu: Piazza del Teatro). Przed nami idą sokół oraz sowa i to wcale nie jest przenośnia. Szpony wbijają w skórzane rękawice dwóch dziewcząt przed nami. Dziewczęta jak z tramwaju albo sto osiemdziesiąt, tylko te dzioby obok niepokojące. Zupełnie zwyczajny wieczór – mówię do A., próbując się nie dziwić.
–
Chciałbym, żeby przez uchylone okno wpadła jakaś mucha. Myślę skrytobójczo. Wyciągnąłbym wtedy zawczasu przygotowany preparat. Psik i mucha zwija się w sześcionożnych konwulsjach. Ukrywam tego psychopatę, przed otoczeniem, w sobie. Czasem tylko mucha.
______
1 O cudzoziemcach zmierzających na Chomiczówkę pisałem tutaj.
