Szło się babim latem wąskim torem do Nałęczowa. Ranek jak dziś był mglisty mgławicowy.
Jedzie się teraz w białej koszuli, do miasta się wraca. Plamy po kawie i wagonowy smród pcha się pod mankiety.
Upatruje się siebie dawno temu, a ta linia? Ta linia do reszty się upodliła.
