
Zdziwiony wciąż autor bloga, że „Raj: Wiara” z ekranów znika tak szybko, że ledwie dogoniliśmy ją w KC. Tymczasem A. się nie dziwi, że znika a panienki w strojach kąpielowych wciąż się na ekranach utrzymują, bo temat trudny. Mimo to w KC sporo ludzi. Nawet drag queen się pojawiła z blond fryzurą na ćwierć ekranu (ekran w KC niewielki).
–
„Wiara” jest lepsza od „Miłości”. Tamta była przewidywalna, ta jest obsesyjna. Tamta wydawała się historią daleką, ta jest bliska.
To ciekawe, że im bardziej społeczeństwo ulega sekularyzacji, tym więcej i tym lepsze filmy powstają o religii. Niepokoją, stawiają pytania o własną wiarę. Dorośliśmy.
Na początku na główną bohaterkę patrzysz z sympatią. Ot, osoba, która wolny czas poświęca by dawać świadectwo. Może wydawać się śmieszna z tą religijnością trącącą myszką, ale budzi szacunek. Kot zmienia wszystko. Zaczynasz się zastanawiać czy to jest religia, czy religijność. Obsesja religijna bliska obsesji seksualnej, kolejna ucieczka od wolności w ciepło religijności (jak w „Za wzgórzami”). Bóg staje się bożkiem: ja się wybiczuję, a ty mi zapewnisz komfort. Dlatego tak poruszająca jest ostatnia scena: uderza w samo sedno naszej religijności. Niepokoi.
Seidel należy do reżyserów, których najbardziej cenię. Jego naturalizm jest wstrząsający, jego improwizacja aktorów wobec naturszczyków. Paradokumentalność. (Ale on chyba nie lubi Austrii).
Słowa klucze: obrazek z Mekką, jajecznica, Radio Maria
4,5/4,0

1 Comment