Na reportażach się nie znam. Ze zdaniem autorki przytoczonym przez Mariusza Szczygła we wstępie: „Ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach” się zgadzam, choć od razu wprowadzam zastrzeżenie, że wiele zależy od tego w jaki sposób o innych ludziach się pisze. Szejnert pisze cytując samych zainteresowanych.
To chyba największa wartość świetnie wydanej (zdjęcia oraz żółta okładka!) książki. PRL oglądamy nie z perspektywy wszechwiedzącego autora, ale słuchając innych. Daje to dużo radości, bo – już w pierwszym reportażu zauważamy – od tamtej pory zmienił się zupełnie używany język polski.
Zresztą, z dzisiejszej perspektywy, duża część reportaży z tomu zostałaby określona jako zapis historii mówionej lub dzieło antropologii historycznej. Praca reporterki, podobnie jak badanie etnografa, służy „wzbudzeniu źródła”. Opowieść toczy się sama.
Mam w tym tomie kilka ulubionych miejsc. „Jeśli się odnajdziemy, to cudownie” z 1979 r. jest majstersztykiem. Czyta się ten reportaż tak jak dobry dramat. Od idealistycznego pomysłu (dziecko wybiera swoich nowych przybranych rodziców) do inżynierii społecznej testowanej na małej grupie (eksperci psycholodzy grają sobie rodzicami i dziećmi jak w teatrzyku; od razu przypominają się słynne eksperymenty psychologów z lat siedemdziesiątych jak ten Zimbardo). Z kolei „I niespokojnie tu i tam” opowiada o podstawowym dylemacie każdego etnografa i chłopomana: jak odnaleźć tę mityczną oryginalność wsi? Jak przekonać ludzi, że ich muzyką jest muzyka zapisana przez Kolberga? Jak dopasować rzeczywistość do wyobrażeń o niej? Natomiast „Którędy na Orle Gniazdo?” jest jedną z pierwszych prób opowiedzenia o uczestnictwie Polaków w wojnie po stronie niemieckiej. Gdyby ten reportaż był szerzej znany, może inny byłby odbiór rodzinnych historii ze Śląska, Kaszub czy Mazur.
Właśnie, Kaszuby… Czytając Szejnert, przypomniały mi się wywiady na południowych Kaszubach pewnego lata. W nich też ważną rolę odgrywali wiejscy kronikarze (podobni do bohatera „Całego życia w Pomygaczach”), do których bezustannie mnie kierowano jako do osób, które wiedzą wszystko, odpowiedzą na każde pytanie, przyjmą każdego dziennikarza lub studenta.
(Im bardziej się zastanawiam, tym bardziej nabieram pewności, że tom Szejnert to dzieło etnograficzne).

1 Comment