Dobre książki. Wielka trwoga

(recenzja do s. 306)

W przeciwieństwie do publikacji prasowych, Marcin Zaremba w „Wielkiej trwodze” nie jest łatwy do czytania. Wynika to zapewne z łączenia w książce warsztatu historyka (te fragmenty zdecydowanie najlepsze) i warsztatu socjologa, psychologa, etyka.

W literaturze na temat sprawiedliwości okresu transformacji (nie pytajcie co to) przykłady z Polski po II wojnie światowej były rzadkie, ograniczające się zwykle do kwestii osądzenia zbrodniarzy wojennych. Zaremba wypełnia tę lukę, opisując zarówno sprawiedliwość ludową (samosądy, lincze), jak i ukazując społeczną i moralną katastrofę, nam znaną z obrazów z Timoru czy Sierra Leone. Tak, tak, po raz kolejny okazuje się, że nie jesteśmy wyjątkowi. (Patrz też „Niemiecka jesień”)

Prawdę powiedziawszy, historia jawi nam się jako zbiór opisanych punktów: wybory, bitwa, śmierć. „Wielka trwoga” wprowadza zupełnie inną perspektywę, przyglądając się społeczeństwu, poszczególnym wyborom, opisując zdarzenia raczej z kronik kryminalnych niż z podręczników. Nie ma w niej heroicznej opowieści, jest fetor, krew i sperma. (Dotychczas takiej narracji o powojniu udało się przebić jedynie w „Róży”).

2 Comments

Dodaj komentarz