Holandia. Ten żółty tomik pożyczałem. Usiłowałem tłumaczyć kolejne warstwy cebuli. Lato było kochliwe i pachniało mokrą łąką. Droga do Delft. Tego lata zacząłem znowu naśladować wiersze.
(Nawet nie sądząc, że spotkało nas szczęście, żyliśmy w czasach dwóch literackich noblistów. On nieco jurodiwyj, ona figlarna. W najlepszy trafiliśmy okres winobrania. A jeszcze Herbert pisał, i paru innych. Tischner drukował kazania u Turowicza. Zostały nam wyrwane cytaty).