Bracia Dardenne są dla mnie takim samym symbolem Belgii jak Brel, i to tej Belgii tamtej jesieni pięć lat temu, z oglądaniem witraży wzdłuż Louise, kabinami telefonicznymi w sklepie u Hinduski i zapachem węgierskiej restauracji. Belgii w deszczu, samotnej i stęsknionej.
„Chłopiec na rowerze” był ciągle filmem na liście a tu festiwale i inne atrakcje. Tymczasem on wypadał coraz bardziej z repertuarów, na nic mu laury z Cannes.
Realistyczny (ale nie naturalistyczny) jak to u braci Dardenne bywa, ale, uff, nie kończy się tragicznie. Beethoven pięknie dzieli dramat na akty.
Samantha, najważniejsza w tym filmie, jest nowym wcieleniem Sonii ze „Zbrodni i kary”. W świecie słabych i tchórzliwych mężczyzn, ona jedna jednocześnie łagodna i stanowcza (zabrzmiało jak z reklamy). Kolejna fryzjerka wśród tegorocznych bohaterek, a nawet kolejna bohaterka wśród tegorocznych fryzjerek.
(3,0/4,0)