Fragmenty. Przyjaciele, sny, dentyści

Spadła mi we śnie planetoida. Chciałem uciekać z pudełkiem zapałek i spinaczy biurowych. Ocaleliśmy, nawet transmisja w telewizji na krótko tylko przerwana falą uderzeniową. Może dlatego, że nie Melancholia, tylko melancholia.

W małym bośniackim francuskim miasteczku byłem u spowiedzi w katedrze świętego Piotra przy bocznej ulicy z H. Znaleźliśmy się tam, odprowadziwszy R. na lotnisko i pożegnawszy się do soboty. To lotnisko niedaleko gabinetu dentystycznego, w którym szatniarką była Dż.

(W gmachu teatru przy Moliera też jest gabinet dentystyczny. Nie wiem czemu bardzo mnie to wczoraj zdziwiło.)

Dodaj komentarz