Studio festiwalowe drugie. 26 października

„Późna jesień” w mglistym Seattle oglądana jesienią środkową. Pięknie sfotografowana opowieść o miłości, z gatunku tych rzadkich opowieści o miłości, w których niepewność.

Świetne jesienne słońce. W filmach miłosnych lubię milczenie. Bo uczucie wyraża się czymś poza: sposobem dotyku, spojrzeniem, snem i to w „Późnej jesieni” doskonale sfilmowane.

Nie chciałem wychodzić. Po raz pierwszy chyba napisy spłynęły aż do klauzuli o prawach autorskich.

(Koniec studia festiwalowego. Następny wieczór spędzam na fotelu dentystycznym.)

(4,0/5,0)

Dodaj komentarz