Jest ich troje: Gudrun, córka surowego pastora, Bernward, syn nazistowskiego pisarza i Andreas, pozer w czerwonym aucie. Troje przyszłych samobójców (ale jeszcze nie ma napisów końcowych, więc cicho…). Między nimi rozgrywa się wyciszony dramat, bardzo intymna opowieść o przywiązaniu.
Opowieść nie ucieka ani w ckliwy melodramat ani w historyczny fresk. Historia dzieje się gdzieś obok, na dokumentalnych zdjęciach. Film jest chłodny, żeby nie powiedzieć zimny, taki protestancki.
Z cytatów wartych zapamiętania: Koty to Żydzi wśród zwierząt – wyjaśnia ojciec – nazista wkrótce po zakończeniu wojny i zastrzeleniu rudego leśnego, który połakomił się na słowiki.
Film przede wszystkim dla koneserów lewackiego terroryzmu (aż dziw, że w Polsce wszedł na ekrany w przededniu powrotu czwartej republiki).
(3,0/4,0)