Na podstawie „Sierocińca” i pogłosek o „Labiryncie Fauna” uznałem, że nazwisko Guillermo del Toro stanowi znak jakości dla horroru. Pomyłka taka, że A. chciała wychodzić. A teraz odgraża się, że do kina nie wróci.
Jest „Nie bój się ciemności” prostackim i przewidywalnym horrorem, w którym hybrydy kapucynek i kurczaków atakują dziecko przy użyciu zestawu małego majsterkowicza. Krew leje się obficie, psychologia zerowa, scenariusz powstawał na warsztatach dla początkujących filmowców.
Rozczarowuje aż do ostatniej sceny. Straszne (dosłownie i w przenośni.)
(1,0/1,0)