„Ekstazy kobiece” z półki ściągnięte. Kolejny skutek wizyty w teatrze w Lu. Czyta się pięknie: ni to esej, ni poetycka proza. Właściwie tylko zachęca do dalszych poszukiwań.
(W Sienie pociągała mnie Katarzyna. Kamień, na którym spała, słońce w wąskich uliczkach.)
Kobiecy chrystocentryzm. Vuarnet zauważa, że mistycyzm zamiera wraz z oświeceniem. Religia dziecinnieje: w miejsce wielkich namiętności Teres, Hildegard i Katarzyn pojawiają się dziecięce mariofanie, bliższe kolorowym reprodukcjom z odpustu niż głębokiej wierze, chociaż do list należałoby dodać z całą pewnością jeszcze Faustynę.
(Jak dziś odróżnić ekstazę od jej wyobrażenia, mistyczne zaślubiny od urojeń? Problem z filmu „Hadewijch”. Mistyka wymagająca dojrzałości. Religijność zamiast religii, zanurzanie się w ułudzie.)