Oglądali tkaniny po siedemnaście złotych od łebka. Zawsze lubił sklepy z tkaninami, a to muzeum akurat (wystawa w Narodowym wyjątkowo trafiona.) Potem znalazł fragment Lu. (tkanina z „Czarciej Łapy” na zdjęciu powyżej) i zaczął sobie wyobrażać Stare Miasto jak umiał, lata sześćdziesiąte. Taki Lu. wyimaginowany, za którym tęsknię a on przecież nie istniał i nie istnieje.