(Tramwajem kolibałem się w jakieś nieznajome okolice, gdzie zamiast gołębi latają airbusy. Zły byłem, bo to trzeci raz w tej okolicy w ciągu tygodnia. Obserwowałem psa.
Żeś zestresowany jest jak w tramwaju czarny pies.
Pasowało do rytmu, ale on, czy też ona, jak się okazało był brązowy. Nic to. Wysiadłem.)