Znudzona pani, pod zdjęciami przedszkolaków przebranych za grzybki, wręczyła nam cztery płachty, w tym jedną a trzy. Płachty zawierały zestawy anonimowych nazwisk. Niektóre z nich wcześniej wisiały na okolicznych latarniach, jedno z nich reklamowało się biustem (ubranym), pozostałe nie mówiły nic. Nasunęło mi się od razu: kim byli? czego dokonali? – jak brzmiało jedno z pytań na kartkówkach świętej pamięci sorki H. od historii.
To był ten moment: zbaranieć nad płachtą, zbaranieć nad urną. Siedzieliśmy pod rysunkami przedszkolaków przedstawiającymi jesień i graliśmy w kratkę i krzyżyk. Szkoda: taka duża płachta, a tak mało pól do obstawienia.
Wybraliśmy wuefistę.
(Wbrew ironicznemu wpisowi, wybór nie był przypadkowy. Pan wuefista jako jedyny w okręgu raczył odpowiedzieć na ankietę Stowarzyszenia 61. Innym anonimowym się nie chciało).
