Peruwiański „Październik” działał tak, że robiło się ciepło. Myślę, że nawet moje obolałe zatoki wygrzały się w czasie seansu. Każdy bohater tej tragikomedii w kamerze stawał się sympatyczny. Poczciwy skąpiec Clemente i równie poczciwa radiomaryjna Sophia i cała gromada innych poczciwców z Limy. No, a w dodatku to religijno-magiczne tło, łącznie z dość oryginalną receptą na afrodyzjaki.
(Taki polski film też bym chętnie obejrzał.)
(4,5/4,5)