I
Na piętrze wielkomiejski obiad – do wyboru thai, sushi i napoletana –
zjedliśmy. Wszystko w smaku jednako-ohydnym.
(antrakt: mężczyzna wiezie osiem worków ze śmieciami, otwiera kosz, napełnia dziewiąty worek, zwiędły zapach thai, sushi i napoletana rozpływa się po piętrze).
II
Scena balkonowa. Jeśli wyjrzysz, zobaczysz rzędy barierek, ukośnie, równolegle, piętro drugie, piętro pierwsze. Przy każdej z nich co najmniej jeden śmiertelnie znudzony mężczyzna. Razem mogliby chór. Jaka piękna wizja. Tyle głosów. La donna mobile.
(Tenorzy z tarasów. Wróżę piękną karierę.)
III
W kolejce. Frywolne nastolatki o ustach róż à la fotka pe el. Pary, którym chata wolna, więc dwa piwa i prezerwatywy. Turyści między przesiadkami, między półkami kompletnie zagubieni. Wyróżnia się brak osób starszych. Osoby starsze chyba nie znoszą chaosu.
(Nie mogłem nigdzie znaleźć mielonej wołowiny. Jeszcze dwadzieścia minut do kasy.)