Śniadkowi et consortes
Wsiedli na Wierzbnie, oni, niemłode małżeństwo. Rozmawiali o swojej pociesze rodzaju żeńskiego. Koło Świętokrzyskiej brzmiało to mniej więcej tak:
Ona: Trzydzieści lat, żeby baba taka głupia.
On: Jaką rodziłaś, taką masz.
Ona: Ona po tobie głupia.
(Luźne skojarzenie, że to Panna S. obchodzi trzydzieste urodziny pod koniec sierpnia. Od razu się pojawia polska metafora: ona – Ojczyzna? on – Lud?)